Tymczasem dotarł do mnie prezent gwiazdkowy. Zamówiłem nowe dłuta i poinformowałem rodzinkę, że to prezent od nich ;) Dłuta z nowej, a właściwie wznowionej serii Stanley 750. Ostatnio Stanley zaczął wracać do starej, dobrej tradycji produkcji funkcjonalnych i miłych dla oka narzędzi stolarskich. Może po kilkudziesięciu latach macoszego traktowania stolarzy coś się wreszcie zmieniło? Dłuta serii 750 wchodzą w skład szerszej gamy produktów nazwanych S.W. (Sweetheart). Dostępne są w niej jeszcze cztery strugi. Opinie na temat dłut są różne, ale w większości pozytywne. Nie są to Mercedesy na miarę dłut Lie-Nielsen, ale solidnej jakości narzędzia, w miarę przyzwoitej cenie. Nie porównuję ich oczywiście do skuwanych warstwowo dłut japońskich, ze zwiększoną o kilka punktów twardością w skali HRC, których cena za sztukę może przewyższać 1000 zł. Nie będę też przytaczał innych opinii na temat jakości dłut Stanley, dopóki sam ich nie przetestuję, ale to dopiero po ich przygotowaniu i naostrzeniu.
Na razie kilka zdjęć piękności :)
Od czasu do czasu lubię pobawić się w cieślę. Najpierw zbudowałem dach pracowni, później była huśtawka, a teraz zaczęliśmy ze szwagrem budowę wiaty na drewno kominkowe. Projekt zrobiłem w Google SketchUp. Świetna, darmowa aplikacja do tego typu projektów. Właściwie wszystkie moje projekty (współczesne i historyczne) zaczynam od wizualizacji w tej aplikacji. Polecam gorąco, tym bardziej, że nie jest skomplikowana w obsłudze.
Wiata o wymiarach ok 7,5 m na 3,5 m i wysokości ok 3 m z belek sosnowych 10 cm na 10 cm o klasycznej konstrukcji. Podwaliny i kratownica połączone na zakładkę prostą leżą na bloczkach betonowych wypoziomowanych na suchym betonie. Pomiędzy podwalinami i bloczkami znajduje się folia izolacyjna. Słupy i zastrzały, na nich belki wieńcowe bedące podstawą krokwi, które łączą się u szczytu belką kalenicową.
Konstrukcję wiaty postanowiłem usztywnić w klasyczny ciesielski sposób - zastrzałami. Nie najprostszy sposób (chodzi o wykonanie połączeń), ale za to pewny. O walorach estetycznych nie wpomnę. W następnych wpisach umieszczę dokładniejszy opis tych połaczeń.
Z cyklu: Nie denerwuj szwagra, albo nie trasuj linii będąc w zasięgu manewrowania krokwiami... ;)
Podwaliny i kratownica gotowe i wstępnie złożone.
Dziś będę kończył gniazda (wpusty) w belkach podwalinowych, ale o tym już w następnym wpisie.
Ręczne narzędzia stolarskie na przestrzeni wieków (tysiącleci?), jak wspominałem już wcześniej, nie zmieniają się w sensie funkcjonalnym i użytkowym. Nawet, jeżeli idzie o wygląd oraz materiały, z których są wykonane. Stolarze zawsze korzystali z pił, dłut, jakiegoś rodzaju kątomierzy i miar, oraz świdrów czy wiertarek. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest bardzo prosta. Przy ręcznej obróbce drewna spełniają one swoją funkcję w sposób maksymalnie skuteczny i efektywny. Prawidłowo wykonany, drewniany strug z dobrze przygotowanym i ustawionym ostrzem jest bardziej wydajny od elektrycznej strugarki i szlifierki. Ktoś może się oburzy po przeczytaniu tego, ale mówię tu o produkcji jednostkowej i z doświadczenia wiem, że ustawianie maszyny, odciągu wiórów i późniejsze szlifowanie trwa dłużej niż obróbka ręcznym strugiem, po której powierzchnia drewna nie wymaga dodatkowego szlifowania. Oczywiście rozpatrujemy sytuację, gdy stolarz potrafi uprzednio odpowiednio naostrzyć ostrze struga i ma doświadczenie w samym procesie strugania. Myślę, że potwierdzi to każdy stolarz tradycyjny, który "zjadł zęby" przy ręcznej obróbce drewna. Wracając do samych narzędzi. Podobnie jak strugi, zasadniczo nie zmieniły się dłuta, wiertarki, przymiary, liniały, pobijaki, cyrkle i wiele, wiele innych. Dla przykładu, poniżej zamieszczam fragmeny drzeworytu Durera "Melancolia" z 1514 roku:
Na ołowianym znaczku cechowym cechu stolarzy paryskich z XV w. widać podobne przedstawienia narzędzi:
Kolejny zbiór narzędzi i wygląd pracowni stolarskiej widzimy na obrazie XV-wiecznym "Les quatre etats de la societe", którego autorem jest Jean Boudichon (uzupełnione dzięki uprzejmości użytkownika St. Thomasguild).
Teraz dla odmiany zrobimy małą "retrospekcję" i pokażę zdjęcie wykopalisk skandynawskich datowanych na IX-XII wiek, na którym widać młotek, dłuto, piłę i wiertła łyżeczkowe:
oraz podobne narzędzia lecz tym razem z rycin wykonanych przez XVII-XVIII wiecznego francuskiego stolarza o nazwisku Roubo. Proszę zwrócić uwagę na piłę oznaczoną literą E, dłuto C3, oraz wiertła w narzędziach H, I, K. To dokładnie takie same narzędzia, jak w pokazanych poprzednio wykopaliskach skandynawskich:
Na koniec kilka zdjęć narzędzi współczesnych:
Mógłbym się tu dalej rozpisywać na temat podobieństw. Nie chcę jednak zanudzać czytelników technicznymi szczegółami. Moim celem było, jedynie zwrócenie uwagi, jak podobne są do siebie ręczne narzędzia - te, którymi pracowali nasi przodkowie przed tysiącem lat i te, którymi pracują stolarze dzisiaj.